środa, 16 lutego 2011

Trójmiasto

Ostatnio w ciągu tygodnia miałem okazję za naprawdę niewielkie pieniądze być na trzech koncertach muzyków z absolutnej czołówki sceny jazzowej, i to czołówki nie tylko krajowej, ale również światowej. Co mam na myśli mówiąc o niewielkich pieniądzach: w sumie na trzy bilety wydałem 80 zł. Co mam na myśli mówiąc o czołówce krajowej i światowej: A'freak-an project w składzie: Staroniewicz, Dyakowki, Bukowski, Herbasz, Wojtczak, Mackiewicz, Czerwiński, Okey – Ugwu, i gościnnie Możdżer; Cinc Trio w składzie: Vandermark, Lytton, Wachsmann; Maqic Quartet w składzie: Rosen, Duval, Mc Phee, Trzaska. Z braku kasy i ochoty na wycieczki na mrozie odpuściłem sobie koncert Pink Freud, który również grał w tym czasie w Sfinksie 700 w Sopocie, i który również bezapelacyjnie do czołówki sceny się zalicza. W związku z tym Postanowiłem oddać hołd miejscu mojego zamieszkania i powyższych koncertów: Trójmiastu.
Mieszkam w Trójmieście od półtora roku: trochę w Gdyni, trochę w Gdańsku. Wcześniej większość życia spędziłem na głębokiej prowincji, więc mój zachwyt tutejszym życiem kulturalnym może w dużej mierze wynikać z kontrastu – tam takiego życia w ogóle nie było, chyba żeśmy w pijanym zwidzie zaczęli je sami na jakąś śmiesznie małą skalę organizować, więc trudno, żeby nie podobało mi się w trójmieście, jednak... myślę, że mam całkiem realne powody do zachwytu.
Zacznijmy od gratisów: było ich sporo, jednak wymienię te najważniejsze dla mnie. Po pierwsze: koncert gwałtu na Chopinie na targu węglowym w Gdańsku, w wykonaniu m.in. Tymon & Polish Brass Ensemble, Rh+ i OSTRego. Po drugie: Cudawianki Festival na plaży w Gdyni, na którym wystąpili m.in. Morcheeba i Jimi Tenor & Kabu Kabu. Po trzecie: Możdżer Plus znów na Targu Węglowym – oprócz Możdżera m.in. Marcus Miller, John Scofield... Myślę, że nieczęsto się zdarza, aby miasto, chcąc zapewnić darmową rozrywkę swoim mieszkańcom, sięgało po muzykę tak ambitną. Poprawcie mnie, jeśli się mylę.
Oprócz gratisów są jeszcze imprezy płatne, ale moim skromnym zdaniem – niskopłatne. Prężnie działa gdyńskie Ucho – w ostatnich miesiącach byłem tam chociażby na Vaderze, Magic Trio czy kolejnej edycji X-mass noise... a to kropla w morzu. Bo w Uchu dzieje się dużo, dużo więcej. Coraz ostrzej atakuje też Sopot: co chwila coś ciekawego dzieje się w Papryce – a to Tides From Nebula i Proghma-c, a to Nivea, a to Igor Falecki... w najbliższym czasie wybieram się do Papryki na koncert zespołu Gówno. Również reaktywowany Sfinks coraz bardziej się rozkręca: ostatnio A'freak-an Project i Pink Freud. W Gdańsku nieco słabiej, ale Gdańsk ma filharmonię, w której byłem na Cinc trio. Ciekawe rzeczy zaczęły dziać się w Mieście Aniołów – co czwartek są tam bardzo mocne koncerty jazzowe. Byłem tam na trio Piotra Lemańczyka i Pink Freud. Miejsce kojarzy się raczej buracko, koncerty są jednak świetne, a sam lokal ma znakomitą akustykę.
Wreszcie scena w Trójmieście jest przebogata w znakomitych artystów. Mamy Pink Freud, Tymona, Możdżera i sporo wciąż aktywnych weteranów sceny yassowej, która jakkolwiek wytraciła już impet z okresu najaktywniejszej działalności wydaje się wciąż po cichu siać ferment w muzyce. Zawsze też mocno trzyma się trójmiejskie ciężkie granie: Blindead i Proghma-c robią coraz większą karierę, tak w kraju, jak i za granicą. Wróciło wejherowskie Tehace, jest nieprawdopodobne Fulcrum – moim zdaniem jedna z najbardziej niedocenianych kapel w tym kraju.
Naprawdę mając p***dolca na puncie muzyki znakomicie czuję się w Trójmieście. Tyle.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz