środa, 15 grudnia 2010

Niwea - Sopot, Papryka, 12.12

O Niwea nie jest łatwo pisać, pewnie m.in. z tego powodu pisze się o nich niewiele. W Papryce miałem przyjemność widzieć ich po raz pierwszy i właściwie nie do końca wiedziałem, czego można się po nich spodziewać.
Występ Niwea nie był po prostu koncertem – oprawa parateatralna jest tu integralną częścią całości. Ta relacja więc nie może być po prostu relacją. Nie będę oceniał, bo było to coś na tyle wyjątkowego – przynajmniej w świetle występów, jakich odbiorcą zdarzyło mi się być do tej pory w życiu – że z braku materiału porównawczemu ocenianiu podlegać nie może. Nie będę ze szczegółami i chronologicznie opisywał, co Szczęsny i Bąkowski w trakcie występu robili, bo to miało moim zdaniem wartość tylko w ich wykonaniu i przy użyciu środków, jakich używali.
Przyszło mało ludzi, i dobrze – klimat był nieziemski. Występ był krótki – plus minus 40 min. i też dobrze – stanowił zamkniętą całość (były dwa bisy, ale chyba właśnie tyle miało ich być). Nie było improwizacji (a przynajmniej nie zauważyłem), był hicior „Miły młody człowiek”, w którym udało się zaangażować publiczność – też pewnie element wcześniej przetestowany na innych publicznościach. I był tekst, który zniszczył – Bąkowski przed drugim bisem „A teraz zagramy piosenkę, która w sensie metaforycznym odnosi się do wszystkiego w ogóle”. Zaiste piękne podsumowanie, choć chyba nie wszyscy zebrani zrozumieli żart.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz